Na wtorek 3 maja Lubelski ZPN zaplanował XXVIII kolejkę spotkań, podczas której piłkarze Tomasovii zagrali na własnym boisku, gdzie podejmowali beniaminka Wólczankę Wólka Pełkińska. Po dwóch zupełnie odmiennych połowach w wykonaniu naszego zespołu lepsi okazali się piłkarze Wólczanki.
Zanim spotkanie się rozpoczęło arbiter główny pan Kacper Czarnota zarządził minutę ciszy, która miała związek z wydarzeniem, które poruszyło całe piłkarskie środowisko w Polsce, czyli z wypadkiem busa, w którym jechali na mecz piłkarz Wólczanki, gdzie niestety zginęło pięć osób. Kibice Tomasovii liczyli, że ich drużyna po zwycięstwie w Zamościu nabierze większej pewności siebie przed kolejnym spotkaniem. I trzeba przyznać, iż w pierwszej połowie te nadzieje się potwierdziły, gdyż przewaga w tej części gry należała właśnie do tomaszowian. Potwierdzeniem wspomnianej przewagi był zdobyty gol w 14 minucie po rzucie karnym, który wywalczył Wojciech Gęborys. Do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł Przemysław Orzechowski, którego uderzenie obronił golkiper gości Daniel Furtak, lecz przy dobitce Tomasza Kłosa był już bezradny. W jeszcze lepszym nastroju sympatycy „niebiesko-białych” byli w 17 minucie, kiedy to wynik podwyższył Krzysztof Zawiślak, dla którego jest to ósmy gol zdobyty w tym sezonie na boiskach III ligi. Podopieczni trenerów Daniela Hałasy oraz Jacka Paszkiewicza nie zamierzali poprzestawać na dwóch zdobytych golach i dążyli do zdobycia kolejnych.
Niestety od 24 minuty musieli oni sobie radzić bez Tomasza Kłosa, który po zderzeniu z rywalem nie był w stanie kontynuować gry i w jego miejsce na boisku zameldował się Arkadiusz Smoła. Dwie minuty później po rzucie wolnym i dośrodkowaniu w pole karne główkował Krzysztof Zawiślak, jednak piłka minęła bramkę gości. Ten sam zawodnik zdecydował się na indywidualną akcję 60 sekund później, lecz tym razem po silnym uderzeniu udaną interwencją popisał się bramkarz Wólczanki. Goście obudzili się w 31 i 33 minucie, kiedy to Krzysztof Pietluch próbował zdobyć gola kontaktowego na szczęście na to nie pozwolili mu defensorzy naszego zespołu oraz bramkarz Maksym Wadach. W 40 minucie bardzo groźny strzał sprzed pola karnego oddał Ireneusz Baran, po którym piłka niestety nieznacznie minęła bramkę. Swojego szczęścia w indywidualnej akcji próbował również w 43 minucie Przemysław Orzechowski, który przebiegł z futbolówką niemal całe boisko i oddał ładny strzał, lecz za lekki, by mógł zaskoczyć Daniela Furtaka. Tym samy po całkiem niezłej pierwszej połowie tomaszowianie prowadzili różnicą dwóch goli.
Druga część gry rozpoczęła się od bardzo dobrej indywidualnej akcji Wojciecha Gęborysa, który wbiegł ze skrzydła w pole karne gości z piłką i oddał strzał, z którym jednak poradził sobie golkiper Wólczanki. Chyba mało kto się spodziewał w tym momencie, że podczas pozostałego czasu gry losy meczu się odwrócą na niekorzyść, a nasi piłkarze zaprezentują się szczególnie w defensywie tak kiepsko. W 49 minucie faul na jednym z zawodników Wólczanki popełnił Maksym Wadach, a że było to w polu karny to arbiter nie miał innego wyjścia jak odgwizdać rzut karny. Jego wykonawcą był Krzysztof Pietluch, który jednak zamiast do bramki trafił zaledwie w słupek. Wydawało się, że niewykorzystana „jedenastka” podłamie zespół gości, jednak nic z tego z każdą kolejną minutą podopieczni trenera Pawła Wtorka się rozkręcali zaś Tomasovia stawała się coraz bardziej bezradna. Szybko przyniosło to efekt, bo już w 53 minucie swoją okazję wykorzystał po dobrym podaniu Nazara Milishchuka pechowy strzelec rzutu karnego Krzysztof Pietluch.
W 65 minucie był już remis po tym, jak wspomniany chwilę wcześniej Nazar Milishchuk oddał uderzenie po dalszym słupku bramki Maksyma Wadacha. Jeszcze większa konsternacja na trybunach tomaszowskiego stadionu ze strony kibiców Tomasovii miała miejsce w 69 minucie, gdy indywidualną akcję celnym strzałem do bramki zakończył Mateusz Kocur. Kilkunastoosobowa grupa kibiców z Wólki Pełkińskiej miała powody do radości raz jeszcze a dokładniej w 80 minucie. Wtedy to dośrodkowanie z lewego skrzydła w pole karne celnym uderzeniem głową zakończył Mateusz Jurczak i tym samym nadzieje tomaszowskich kibiców na, chociażby remis i jeden punkt prysły niczym bańka mydlana.. Jeszcze w 89 minucie groźnie w polu karnym Wólczanki uderzał piłkę szczupakiem Arkadiusz Smoła, lecz piłka nie trafiła do bramki i mecz zakończył się kolejną porażką Tomasovii przed własną publicznością.
***
Tomasovia – Wólczanka Wólka Pełkińska 2:4 (2:0)
bramki: Kłos 14′, Zawiślak 17′ – Pietluch 53′, Milishchuk 65′, Kocur 69′, Jurczak 80′
Tomasovia: Wadach – Skiba, Wróblewski (87′ Juśkiewicz), Gęborys, Melnychuk (58′ Lasota) – Orzechowski, Szuta (73′ Misiewicz), Misztal, Baran – Kłos (24′ Smoła), Zawiślak
Żółte Kartki: Szuta, Lasota – Podstolak, Gwóźdź, Misiło
Sędziowie: Kacper Czarnota (główny), Krzysztof Rękas, Przemysław Kołtun (asystenci) – KS Lublin
Widzów: 500 (w tym kilkunastoosobowa grupa kibiców Wólczanki)