W ramach 10 kolejki o mistrzostwo IV ligi lubelskiej piłkarzom Tomasovii w walce o ligowe punkty na własnym boisku przyszło zmierzyć się ze Stalą Kraśnik. Przed podopiecznymi trenera Bohdana Bławackiego stało piekielnie trudne zadanie, ponieważ kraśniczanie to aktualny lider rozgrywek, który bez wątpienia był zdecydowanym faworytem meczu, ale futbol ma to do siebie, że faworyt nie zawsze okazuje się lepszy. Z tym mieliśmy do czynienia w niedzielne popołudnie, ponieważ tomaszowianie sprawili sporą niespodziankę, pokonując Stal 2:1.
Przed meczem zapewne niejeden z kibiców „niebiesko-białych” remis i punkt brałby w ciemno, jednak tego dnia nasi piłkarze mieli swój plan na ten pojedynek, który od pierwszej do ostatniej sekundy skrupulatnie realizowali, za co spotkała ich nagroda w postaci kompletu punktów. Inna sprawa, że piłkarzom Stali od zawsze gra się trudno w Tomaszowie Lubelskim i od kilku spotkań nie potrafią wygrać przy al. Sportowej, co zresztą sami przyznawali po meczu. Od początku było wiadomo, że tomaszowianie nie mogą zagrać otwartego futbolu z tak silnym rywalem, bo mogliby być srogo skarceni, dlatego skupili się na wybijaniu rywali z rytmu, czekając na swoje okazje do zdobycia goli. A tych podczas pierwszej połowy im o dziwo nie brakowało. Na pierwszego gola było trzeba poczekać niespełna kwadrans, a dokładniej do 14 min. Wtedy to w środkowej strefie boiska futbolówkę wywalczył Bartłomiej Pleskacz na rzecz Damiana Szuty, który następnie klepnął ją sobie z Maciejem Żeruchą, by po chwili ku uciesze kibiców skierować ją do siatki Stali. Przez kolejne długie minuty mająca optyczną przewagę drużyna z Kraśnika starała się szybko odrobić straty, ale niewiele z tej przewagi wynikało, w czym duża zasługa naszych piłkarzy, którzy bardzo umiejętnie przerywali akcje gości. Kolejne groźne akcje miały miejsce w końcówce pierwszej części.
W 38 min Mateusz Kurzępa uruchomił na prawym skrzydle Pavlo Paduka, który wbiegł z piłką w pole karne i wycofał ją do Damiana Szuty, którego uderzenie pod poprzeczkę na raty i w dosyć szczęśliwy sposób obronił golkiper Stali Adrian Wójcicki. Dwie minuty później mocno zadrżały serca tomaszowskich kibiców, ponieważ w znakomitej sytuacji w polu karnym znalazł się Kamil Król, lecz na szczęście jego uderzenie zatrzymało się na poprzeczce bramki. To nie był jednak koniec emocji podczas tej części. W 44 min błąd popełnił Szymon Majewski, zagrywając piłkę do tyłu wprost pod nogi Macieja Żeruchy, który zdecydował się na uderzenie z dystansu, po którym bramkarz przyjezdnych zdołał końcami palców odbić ją na słupek swojej bramki. Podopieczni trenera Bławackiego mieli jeszcze jedną znakomitą okazję do podwyższenia wyniku w drugiej doliczonej minucie, kiedy to Damian Szuta zagrał piłkę Patrykowi Słotwińskiemu, a ten będąc w szesnastce Stali, oddał groźny strzał na bliższy słupek kraśniczan, ale ponownie na posterunku był golkiper gości. Tym samym piłkarze Tomasovii schodzili na przerwę, prowadząc 1:0, choć na pewno pozostawał pewien niedosyt, bo prowadzenie mogło i powinno być nieco wyższe.
Po przerwie piłkarze Stali nieco mocniej zabrali się do odrabiania strat i efekt tego przyszedł dosyć szybko. W 58 min Szymon Majewski zagrał piłkę do Ernesta Skrzyńskiego, który zdecydował się na indywidualną akcję i przez nikogo niepokojony oddał fantastyczne uderzenie z 17 metrów, po którym Karolowi Krawczykowi nie pozostało nic innego, jak tylko udać się do swojej „świątyni” po piłkę. Na szczęście to była jedyna chwila radości tego dnia, na jaką mogli sobie pozwolić kibice Stali, których nie zabrakło na tomaszowskich trybunach. W 62 min po rzucie rożnym wykonywanym przez Macieja Żeruchę groźnie główkował w polu karnym Damian Szuta, lecz piłka nieznacznie minęła cel. Gdy stopery (tablica świetlna na stadionie jest zepsuta) wskazywały 65 min serca tomaszowskich kibiców, znów mocniej zabiły ze strachu, ponieważ na strzał z dalszej odległości zdecydował się Szymon Majewski, po którym futbolówka po raz drugi tego dnia trafiła w poprzeczkę bramki Tomasovii. W 82 min przycisnęli piłkarze Tomasovii i kilkakrotnie zakotłowało się pod bramką Stali, ale żadna z prób uderzenia na bramkę kraśniczan nie okazała się skuteczna.
Wreszcie to, co najważniejsze w tym pojedynku wydarzyło się w 88 min. Właśnie wtedy na 17 metrze sfaulowany został Damian Szuta. Do wykonania tego stałego fragmentu gry podszedł Patryk Słotwiński, który fantastycznym uderzeniem w wewnętrzną boczną siatkę bramki wprawił w prawdziwą euforię tomaszowskich kibiców. Mimo przedłużenia meczu przez arbitra o 4 minuty rywalom nie udało się doprowadzić do remisu, a do tego mogli stracić jeszcze jednego gola. W trzeciej z doliczonych minut w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Bartłomiej Sienkiewicz, ale jego uderzenie po tzw. długim słupku okazało się niecelne. Nie zmieniło to jednak faktu, że po dobrym meczu ku radości wszystkich komplet punktów pozostał w Tomaszowie Lubelskim, co jest na pewno nagrodą za perfekcyjnie rozegrany mecz pod względem taktycznym i serce, jakie tego dnia na murawie zostawili „niebiesko-biali”.
Tomasovia – Stal Kraśnik 2:1 ( 1:0)
bramki: Szuta 14′, Słotwiński 88′ – Skrzyński 58′
Tomasovia: 99. Krawczyk – 4. Yavorskyi, 2. Łuczkowski, 3. Duda, 16. Pleskacz – 20. Żerucha (14. Sienkiewicz 75′), 10. Kyrlov (6. Słotwiński 20′), 15. Krosman, 18. Szuta, 7. Kurzępa (19. Lasota 46′) – 8. Paduk (5. Błajda 90′)
Żółte kartki: Kyrlov, Yavorskyi, Szuta, Słotwiński, Pleskacz, Sienkiewicz – Lutsyk
Sędziowie: Adrian Pukas (główny), Krzysztof Rękas i Jakub Romańczuk (asystenci) – OKS Chełm
Widzów: 300