[the_ad_group id="53"]

Zawalili pierwszą połowę. Tomasovia – Kłos Chełm 1:2

Nie takiej inauguracji sezonu spodziewali się kibice Tomasovii, których zespół w ramach I kolejki nowego sezonu w IV lidze lubelskiej nie potrafił zdobyć nawet punktu. Podopieczni trenera Jacka Paszkiewicza po beznadziejnej pierwszej połowie w drugiej mimo usilnych starań nie zdołali odrobić strat i ponieśli sensacyjną porażkę.

Faworytem spotkania byli bez wątpienia piłkarze Tomasovii, którzy jeszcze niedawno biegali po boiskach III ligowych, jednak mecze z beniaminkami szczególnie na początku danego sezonu nigdy nie należą do najłatwiejszych. Inna sprawa, że trzeba podejść na poważnie do każdego rywala nie lekceważąc go, bo jeśli jest inaczej to płaci się za to tak jak wczoraj bardzo słoną cenę.

Tomaszowscy kibice, którzy zasiedli na trybunach niewątpliwie przecierali oczy ze zdumienia oglądając w pierwszej połowie popisy swoich piłkarzy, którzy delikatnie rzecz ujmując nie popisali się. Obserwując pierwszą połowę można było się zastanawiać, która drużyna grała w III lidze, a która w klasie okręgowej. Już w drugiej minucie piłkarze Kłosa byli bliscy zdobycia gola, kiedy to po rzucie rożnym i dośrodkowaniu w pole karne główkował Emil Poznański, lecz niestety dla niego piłka nie trafiła do bramki Tomasovii. Na odpowiedź podopiecznych trenera Paszkiewicza trzeba było poczekać do 8 minuty. Wtedy to piłkę przechwycił Paweł Staszczak, który zagrał ją do wbiegającego w pole karne Tomasza Kłosa jednak jego strzał nie znalazł drogi do bramki przeciwnika. W 15 minucie nasi piłkarze zdobyli nawet gola, a dokładniej zdobył go Tomasz Kłos, ale w momencie zagrania przez Ireneusza Barana znajdował się on na pozycji spalonej. Pięć minut później Tomasovia już przegrywała.

 

 

Po szybkiej dwójkowej akcji pomiędzy Łukaszem Drzewickim i Tomaszem Janasem ten drugi próbował odegrać jeszcze piłkę swojemu koledze, ale podanie to zostało zablokowane przez Damiana Szutę tak niefortunnie, że futbolówka spadła wprost pod nogi niepilnowanego Patryka Gierczaka, a ten mając przed sobą tylko bramkarza posłał piłkę do bramki Zenona Maksymiaka. Stracony gol zbytnio nie podziałał mobilizująco na zawodników Tomasovii, którzy pozwalali swoim rywalom na bardzo wiele, a ci chętnie z tego korzystali. Efekt? Drugi gol zdobyty przez gości w 41 minucie, choć trzeba przyznać, że przy sporym udziale arbitra bocznego, który nie zasygnalizował pozycji spalonej, na której po podaniu od Damiana Flisa znajdował się Łukasz Drzewicki. Piłkarz Kłosa skorzystał z prezentu arbitra i w dziecinnie łatwy sposób wypracował sobie pozycję sam na sam z bramkarzem, po czym zdobył drugiego gola dla swojej drużyny. Dwubramkowe prowadzenie Kłosa Chełm utrzymało się do końca pierwszej połowy i trzeba przyznać, że wspomniane prowadzenie rywali było całkowicie zasłużone.

 

Druga połowa to zupełnie inna postawa piłkarzy Tomasovii taka, którą kibice chcieliby oglądać zawsze, z tym że należy poprawić zdecydowanie skuteczność. Druga część rozpoczęła się od serii rzutów rożnych dla naszego zespołu, lecz te stałe fragmenty gry nie przyniosły efektu bramkowego. Wreszcie w 54 minucie na indywidualną akcję zdecydował się najlepszy zawodnik „niebiesko-białych” w tym meczu Karol Karólak, który został sfaulowany w polu karnym i arbiter odgwizdał rzut karny. Do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł Arkadiusz Smoła, który oddał zbyt lekki i sygnalizowany strzał i golkiper Kłosa Bartłomiej Porzyc zapobiegł utracie gola. Tutaj jednak trzeba dodać, że kolejny raz nie popisali się sędziowie, ponieważ po wykonaniu rzutu karnego stojący na linii pola bramkowego arbiter boczny sygnalizował, że golkiper gości za wcześnie opuścił linię bramkową co wiązałoby się z powtórką rzutu karnego, ale arbiter główny pan Piotr Kozłowski zbagatelizował sygnalizację bocznego i wspomnianej powtórki nie było.

 

 

Piłkarze Tomasovii nie przestawali atakować i dążyli do zdobycia gola kontaktowego, więc raz za razem sunęły ataki na bramkę gości i w tym czasie stworzyli sobie kilka okazji bramkowych, lecz niestety niewykorzystanych. Dopiero w 77 minucie ten upragniony gol padł za sprawą główki Ireneusza Barana, który wykorzystał bardzo dobrą wrzutkę w pole karne Nazara Melnychuka. Jak się potem okazało był to jedyny gol w tym meczu zdobyty przez Tomasovię, mimo że nasi piłkarze robili co mogli, by zdobyć, chociażby jeden punkt. Niestety tym razem fortuna szczęścia się do nich nie uśmiechnęła i sensacja przy al. Sportowej stała się faktem. Sensacja, której nie musiało być, gdyby tylko nasi piłkarze nie zlekceważyli rywali i zagrali tak samo, jak w drugiej połowie cały mecz. 

 

Już w najbliższą środę rozegrana zostanie druga kolejka w IV lidze lubelskiej. Tym razem zespół Tomasovii o godz. 17:00 zagra na wyjeździe z Górnikiem II Łęczna.

 

***

 

Tomasovia – Kłos Chełm 1:2 (0:2)

bramki: Baran 77′ – P. Gierczak 20′, Drzewicki 41′

 

Tomasovia: Maksymiak – Misztal, Chuikov (46′ Lasota), Smoła, Skiba – Karólak, Szuta, Melnychuk, Baran, Staszczak (30 Orzechowski) – Kłos (70 Iwanicki)

 

Żółte kartki: Baran, Szuta – Poznański, Siatka, Flis, Wojtal

 

Sędziowie: Piotr Kozłowski (główny), Marek Mirosław, Jędrzej Wolski (asystenci) – KS Lublin

 

Widzów: 500