Ostatnie spotkanie ligowe w roku 2023 rozegrali w niedzielne popołudnie piłkarze Tomasovii, którzy na boisku ze sztuczną murawą w Lubartowie zmierzyli się z outsiderem IV -ligowych rozgrywek Gromem Kąkolewnica. Przypomnijmy, że mecz pierwotnie miał zostać rozegrany tydzień wcześniej w Kąkolewnicy, jednak będąc już w drodze na mecz, a dokładniej w Starym Zamościu nasz klub został poinformowany o odwołaniu spotkania z powodu ataku zimy. Pogoda na miniony weekend nie była do końca przewidywalna, więc aby być pewnym rozegrania tego meczu, rywale postanowili wynająć obiekt w Lubartowie.
Faworytem tego pojedynku byli bez wątpienia tomaszowianie i chyba mało kto spodziewał się, że to starcie może zakończyć się innym wynikiem niż zwycięstwo „niebiesko-białych”. Przemawiały za tym, chociażby statystyki, gdzie na 6 rozegranych przez Grom pojedynków w roli gospodarza rywale zanotowali 5 porażek i 1 remis. Jednak futbol nie takie niespodzianki, czy nawet sensacje widział w swojej historii, więc swoją wyższość było trzeba jeszcze wykazać na boisku, nie lekceważąc przy tym przeciwnika. Na szczęście wszystko skończyło się zgodnie z planem i podopieczni trenera Bohdana Bławackiego pewnie sięgnęli po zwycięstwo i komplet punktów, choć biorąc pod uwagę wydarzenia szczególnie z pierwszej połowy, to nie można powiedzieć, że było lekko, łatwo i przyjemnie, jakby wskazywał na to końcowy wynik.
Już w 1 min meczu Tomasovia była bardzo blisko uzyskania prowadzenia, po tym jak lewym skrzydłem przedarł się kapitan tomaszowian Damian Szuta, który będąc w polu karnym Gromu, wyłożył piłkę Patrykowi Słotwińskiemu, jednak z jego nie do końca udanym uderzeniem poradził sobie golkiper rywali. Nasi piłkarze nie zamierzali się poddawać i dążyli do tego, by jak najszybciej objąć prowadzenie. Wyborną wręcz okazję mieli do tego w 13 min, ponieważ sfaulowany w polu karnym przez Danyło Kudlai został Damian Szuta i arbiter spotkania nie miał innego wyjścia, jak tylko podyktować rzut karny. Jednak rzut karny to jeszcze nie bramka i niestety to piłkarskie powiedzenie sprawdziło się w tym momencie, ponieważ Patryk Słotwiński posłał piłkę wysoko nad bramką. Trzeba zauważyć, że to bodajże trzeci niewykorzystany karny przez nasz zespół w toczącym się sezonie, a gdy dodamy porażkę po karnych w Pucharze Polski z Kryształem Werbkowice, to śmiało można powiedzieć, że jakiś problem z tym stałym fragmentem gry na pewno jest. Gdy stopery wskazywały 20 min pierwszy poważny błąd w defensywie naszego zespołu, zakończył się tym, że na czystą okazję z Karolem Krawczykiem wybiegał Jacek Mielnik, który w nieprzepisowy sposób został powstrzymany przez Kamila Dudę i przez dalszą część meczu Tomasovia musiała sobie radzić, grając w osłabieniu.
Mecz nie wywołał zbyt wielkiego zainteresowania wśród widzów, bowiem na trybunach było może z 15-20 osób z czego zdecydowaną większość stanowili sympatycy naszego zespołu, którym zapewne niejedna czarna myśl przeszła w tym momencie przez głowę. Na szczęście bardzo szybko rozwiali je podopieczni trenera Bławackiego, bo w 23 min. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował w pole karne Patryk Słotwiński wprost na głowę Pavlo Paduka, który po wielu tygodniach odblokował się, dając prowadzenie „niebiesko-białym”. Stało się jasne, że grając w przewadze piłkarze z Kąkolewnicy, będą chcieli spróbować odrobić straty. Niezłą okazję do tego mieli w 40 min, kiedy to Kacper Kocyła uciekł lewym skrzydłem Marcinowi Błajdzie i będąc w szesnastce Tomasovii zagrał piłkę do Piotra Krasnodębskiego, a ten mając całkiem niezłą okazję, przestrzelił. Równie w dobrej sytuacji, choć trochę przypadkowo znalazł się w 43 min Karol Grochowski, po nieudanej pułapce na ofsajd defensorów naszego zespołu, ale zawodnik Gromu był tak zaskoczony, że mając przed sobą tylko Karola Krawczyka, oddał bardzo lekkie i w dodatku bardzo niecelne uderzenie, choć trudno to nawet nazwać uderzeniem. Pierwsza część zakończyła się skromnym prowadzeniem naszych piłkarzy. Biorąc pod uwagę jednak końcówkę, można było się spodziewać trudnego boju podczas drugich 45 minut.
Sztab szkoleniowy wraz z naszymi piłkarzami wyciągnął jednak odpowiednie wnioski z końcówki pierwszej połowy. Natomiast jeśli rywale uwierzyli dzięki tym dwóm okazjom, że są w stanie sprawić sensację, to bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Futbol jest czasami nieprzewidywalny, wydawałoby się, że grająca w osłabieniu Tomasovia będzie miała w drugiej części pod tzw. górkę, a tymczasem na boisku istniała tylko jedna drużyna, a okazje bramkowe zaczęły się sypać niczym z rogu obfitości. Było ich naprawdę tyle, że nie będziemy ich wszystkich opisywać i skupimy się tylko na bramkach, a tych mimo grania w osłabieniu tomaszowianie zdobyli, aż 5. Pierwszy z tych goli padł w 55 min, po tym jak znakomitą piłkę za linię obrony posłał Bartłomiej Pleskacz wprost do wybiegającego na czystą pozycję Damiana Szuty. Pierwsze uderzenie naszego zawodnika zdołał wybronić golkiper Gromu Konrad Łęczycki, ale przy poprawce zarówno on, jak i cała defensywa byli już bezradni. Nie trzeba było zbyt długo czekać na kolejne trafienie, bo zaledwie 60 sekund.
Ponownie dały o sobie znać kunszt i czujność kapitana tomaszowian Damiana Szuty, który uprzedził obrońcę miejscowych Patryka Tomasiaka. Nasz zawodnik wbiegł z piłką w pole karne rywali i mając dogodną okazję, nie zmarnował jej. Na dworze było coraz zimniej, ale na rywali spadały kolejne gromy, które rozgrzewały na trybunach serca tomaszowskich kibiców. W 67 min po raz kolejny w tym sezonie Patryk Słotwiński udowodnił, że jest „panem profesorem” w tej lidze. Tym razem nasz pomocnik dał jasny sygnał, że mógłby wziąć śmiało udział w programie „Turbo Kozak”, ponieważ zdobył gola bezpośrednio z kornera. To nie był jednak koniec strzeleckich popisów naszego zespołu. W 84 min znakomitą okazję miał Ireneusz Baran, który na boisku pojawił się w końcówce meczu, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Gromu, jednak piłka jeszcze dotarła do Bartłomieja Sienkiewicza, a ten zdobył swojego trzeciego gola w sezonie. Festiwal strzelecki w 86 min zakończył, a jakżeby inaczej kapitan tomaszowian Damian Szuta, który tym samym po znakomitym zagraniu Oskara Lasoty skompletował na swoim koncie klasycznego hat-tricka.
Piłkarze Tomasovii przerwę zimową spędzą na 7 miejscu. Rzecz jasna nie jest to szczyt marzeń tomaszowskich kibiców, jak i zapewne samych piłkarzy, ale biorąc pod uwagę to, co działo się podczas letnich przygotowań, można uznać za wynik pozytywny.
Grom Kąkolewnica – Tomasovia 0:6 (0:1)
bramki: Paduk 23′, Szuta 55′, 56′, 86′, Słotwiński 67′, Sienkiewicz 84′
Tomasovia: 99. Krawczyk – 16. Pleskacz (20. Kłos 85′), 2. Łuczkowski, 3. Duda, 5. Błajda – 9. Orzechowski (17. Baran 78′), 6. Słotwiński, 15. Krosman (4. Yavorskyi 70′), 7. Kurzępa (19. Lasota 46′), 18. Szuta – 8. Paduk (14. Sienkiewicz 62′)
Żółte kartki: Kudlai – Krosman, Baran
Czerwona kartka: Kamil Duda 21′ (bezpośrednia)
Sędzia: Adrian Pukas (główny), Cezary Bryda i Mikołaj Kędziera (asystenci) – OKS Chełm
Widzów: 20