Nietypowo, bo we wtorek, a nie w środę, kiedy rozgrywana jest XXXI kolejka kolejny mecz ligowy, rozegrali piłkarze Tomasovii, którzy musieli udać się do dalekiego Parczewa, by w walce o ligowe punkty zmierzyć się z outsiderem rozgrywek LKS Milanów. Spotkanie miało jednego faworyta, którym byli piłkarze z Tomaszowa Lubelskiego i faworyt nie zawiódł, ponieważ podopieczni trenera Marka Sadowskiego zaaplikowali swoim rywalom, aż dziewięć goli nie tracąc żadnego.
W pierwszej połowie nasi piłkarze zdobyli trzy gole, choć zarówno w tej części, jak i całym meczu okazji było znacznie więcej, lecz nie wszystkie udało się wykorzystać. Już w 6 minucie po wyrzucie piłki z autu przez Karola Karólaka w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Tomasz Kłos i nie zmarnował on swojej okazji. To była jedyna bramka naszego napastnika, ponieważ w 25 minucie musiał on opuścić boisko z powodu (miejmy nadzieję, że niegroźnego) urazu, po tym, jak kilka chwil wcześniej był wyraźnie faulowany przez Piotra Łotysa, ale gwizdek arbitra ku zaskoczeniu milczał. Ten sam zawodnik do spółki z Mateuszem Daniłko interweniowali w obronie tak niefortunnie w 23 minucie, że uprzedził ich Łukasz Mruk i bez chwili zastanowienia przelobował golkipera, posyłając futbolówkę do bramki. Siedem minut później było już 3:0. Po długim zagraniu Nazara Melnychuka spod własnego pola karnego w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Łukasz Mruk, który nie zmarnował okazji do podwyższenia wyniku.
Prawdziwy worek z bramkami rozwiązał się jednak w drugiej połowie, kiedy to tomaszowianie, aż sześciokrotnie pokonywali Marka Grzywaczewskiego. Na rozpoczęcie kanonady strzeleckiej w tej części nie trzeba było zbyt długo czekać, bo zaledwie pięć minut. W 50 minucie w polu karnym został sfaulowany Nazar Melnychuk, więc arbiter nie miał innego wyjścia jak podyktować dla Tomasovii rzut karny. Jedenastkę wykorzystał Marcin Żurawski, choć golkiper drużyny gospodarzy był bliski obrony, lecz piłka przełamała mu ręce i wpadła do bramki. Minęły raptem trzy minuty, a Tomasovia prowadziła już różnicą pięciu goli. Bartosz Iwanicki z dziecinną łatwością poradził sobie z pilnującym go Mateuszem Daniłko, a następnie wyszukał w polu karnym Krzysztofa Zawiślaka, który mając przed sobą tylko bramkarza, posłał piłkę do bramki Milanowa.
Gdy zegarki wskazywały 63 minutę piłkarze Tomasovii, przeprowadzili akcję, po której Nazar Melnychuk wyłożył piłkę w polu karnym Bartoszowi Iwanickiemu, a ten dopełnił tylko formalności, umieszczając ją w bramce. Kolejnego gola „niebiesko-biali” zdobyli w 73 minucie. Wtedy to piłkę z rzutu wolnego z lewej strony boiska wrzucił w pole karne Karol Karólak, gdzie powstało zamieszanie, a we wszystkim najlepiej odnalazł się Michał Skiba, który pewnym uderzeniem zdobył siódmego gola. Pisaliśmy w kilku relacjach z rundy wiosennej o niemocy strzeleckiej Krzysztofa Zawiślaka, którego goli na pewno brakowało w wielu meczach. Jednak podczas wczorajszego pojedynku nasz napastnik wyraźnie się odblokował, czego dowodem jest klasyczny hat-trick w starciu z LKS Milanów. To właśnie ten zawodnik zdobył pozostałe dwa gole w 76 oraz 89 minucie i tym samym przypieczętował najwyższe zwycięstwo swojego zespołu w obecnym sezonie.
Następne spotkanie ligowe piłkarze Tomasovii rozegrają w sobotę 3 czerwca, kiedy to o godz. 17:00 podejmą na własnym boisku Lewart Lubartów.
****
LKS Milanów – Tomasovia 0:9 (0:3)
bramki: Kłos 6′, Mruk 23′,30′, Żurawski 50′, Zawiślak 53′,76′,89′, Iwanicki 63′, Skiba 73′
Tomasovia: Rojek – Piątkowski, Karwan, Smoła, Skiba – Baran (46’ Żurawski), Szuta (57’ Nowosad), Karólak, Melnyczuk, Mruk (46’ Zawiślak) – Kłos (24’ Iwanicki)
Sędziowie: Konrad Gąsiorowski (główny), Patryk Zielant, Karol Zielant (asystenci) – OKS Biała Podlaska
Widzów: 50