W ramach XXVIII kolejki III ligi lubelsko-podkarpackiej piłkarze Tomasovii wystąpili przed własną widownią, gdzie za rywali mieli zawsze wymagający zespół JKS Jarosław. Dla naszych piłkarzy był to mecz o być albo nie być w walce o utrzymanie i tylko zwycięstwo przybliżało ich do tego upragnionego celu. Jak się okazało wszystko skończyło się pomyślnie dla podopiecznych trenera Jana Złomańczuka, a katem jarosławian stał się Kamil Groborz zdobywca obu zwycięskich bramek.
Przed spotkaniem i w tygodniu poprzedzającym mecz z JKS Jarosław szkoleniowiec naszego zespołu już niemal tradycyjnie miał olbrzymi ból głowy, ponieważ za nadmiar żółtych kartek musieli pauzować dwaj defensywni zawodnicy Damian Misztal i Mateusz Bojarczuk, a do tego do samego końca ważyły się losy Piotra Jońca, który jak pamiętamy po zderzeniu się głowami w Radzyniu Podlaskim musiał pauzować kilka kolejek. Ostatecznie lekarze pozwolili naszemu obrońcy zagrać i dzięki temu można było być w miarę spokojnym o grę w defensywie. Innym piłkarzem, który nie mógł wczoraj wystąpić był Igor Paskiv, który cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.
Pierwsza połowa spotkania nie była olśniewającym widowiskiem, choć twardej męskiej walki w niej nie brakowało. Już w 6 minucie zrobiło się dosyć groźnie pod bramką JKS, gdy piłkę w pole karne próbował zacentrować Radosław Łeń i futbolówka po rykoszecie omal nie zaskoczyła bramkarza gości, a zarazem trenera Piotra Ciska, jednak ostatecznie ten wyszedł z całej sytuacji obronną ręką. W odpowiedzi strzał z 20 metrów oddał 13 minucie Sebastian Pawlak, lecz była to próba bardzo nieudana. Brawa tomaszowskiej publiczności rozbrzmiały w 22 minucie, a to za sprawą bardzo dobrego dośrodkowania w pole karne przez Kamila Groborza wprost na głowę Arkadiusza Smoły, jednak jego uderzenie niestety minęło dalszy słupek bramki przyjezdnych. Osiem minut po tej sytuacji wspomniany Kamil Groborzspróbował strzału z dystansu i, o ile decyzja była dobra o tyle wykonanie do udanych zaliczyć nie można. Ostatnią sytuacją w tej części wartą odnotowania był rzut wolny dla zespołu Tomasovii w 34 minucie, kiedy to uderzenie Patryka Słotwińskiego nieznacznie minęło bramkę gości z Jarosławia. Na tym emocje w tej części się zakończyły była to połowa podczas, której piłkarze naszego zespołu próbowali sforsować obronę piłkarzy znad Sanu, a ci od pierwszego gwizdka arbitra z Lublina opóźniali grę jak tylko mogli, by zyskiwać na czasie i mieli ku temu znakomitą okazję, bowiem podczas wczorajszego meczu nie wiedząc czemu zabrakło chłopców do podawania piłek co odnotował nawet obserwator spotkania, mimo że żadna z naszych drużyn młodzieżowych nie rozgrywała w sobotę meczu ligowego.
Taka taktyka gości sprawdziła się na szczęście tylko w pierwszej połowie. Druga rozpoczęła się od rzutu wolnego w 48 minucie dla Tomasovii i naprawdę niewiele zabrakło, by nasza drużyna objęła prowadzenie, ponieważ piłka po uderzeniu Patryka Słotwińskiego z 18 metrów trafiła w słupek bramki JKS. Bardzo aktywny we wczorajszym meczu był Ireneusz Baran i to on właśnie wstrzelił piłkę w pole karne w 58 minucie akcję strzałem próbował zakończyć Kamil Groborz, ale w ostatniej chwili przeszkodził mu w tym Artur Bańka. Minuty meczu upływały niemiłosiernie szybko piłkarzom i kibicom naszej drużyny, a tablica wyników nadal wskazywała niekorzystny dla „niebiesko-białych” rezultat bezbramkowy. Tomaszowianie bardzo dobrze wiedzieli o jaką stawkę toczy się gra i, im bliżej było do końca meczu tym mocniej przyciskali swoich rywali. W 63 minucie Norbert Raczkiewicz zagrał piłkę w pole karne, gdzie był Radosław Łeń, jednak bardzo dobre uderzenie tego ostatniego wybronił Piotr Cisek. Dla drużyny gości to nie był udany mecz o czym świadczy fakt, że nie potrafili stworzyć pod bramką Łukasza Bartoszyka poważniejszego zagrożenia.
Duża w tym zasługa naszych piłkarzy, którzy nie pozwolili przeciwnikowi na zbyt wiele. Skoro nie szła gościom gra kombinacyjna to próbowali oni strzałów z dystansu tak jak to miało miejsce w 65 minucie, gdy nieskutecznie uderzał Jarosław Jamrozik. W 71 minucie kolejne zagrożenie pod bramką jarosławian tym razem groźnie uderzał Ireneusz Baran niestety niecelnie. Kibice, którzy z niecierpliwością spoglądali na upływające minuty doczekali się pierwszego gola w 75 minucie. Po zagraniu piłki przez Norberta Raczkiewicza do Ireneusza Barana wydawało się, że piłka padnie łupem zawodników JKS, jednak nasz zawodnik poszedł do końca za akcją i to się opłaciło, bowiem zdołał ją zagrać na skrzydło do Przemysława Orzechowskiego, który na murawie pojawił się w 66 minucie zmieniając Arkadiusza Smołę.
Nasz pomocnik zagrał piłkę w polu karnym do Ireneusza Barana, który nieczysto trafił w piłkę i ze strzału wyszły nici, ale na tyle szczęśliwie źle trafił, że wyszła z tego niezła asysta i mający przed sobą tylko bramkarza gości Kamil Groborz pewnie umieścił piłkę w siatce dając tak upragnione prowadzenie Tomasovii. W 81 minucie znów dał o sobie znać Przemek Orzechowski, który co trzeba podkreślić dał bardzo dobrą zmianę i zacentrował on futbolówkę wprost na głowę Ireneusza Barana niestety piłka po jego główce padła łupem golkipera gości. Bardzo dobrze prowadzący wczorajsze zawody arbiter z Lublina pan Radosław Wąsik przedłużył spotkanie, aż o pięć minut, ale było to uzasadnione, bowiem na początku drugiej połowy pomocy medycznej potrzebował bramkarz JKS, przez co przerwa w grze trwała ze cztery minuty. W trzeciej z doliczonych minut znakomitym mierzonym strzałem popisał się Przemysław Orzechowski, lecz niestety piłka minęła okienko bramki, jednak brawa naszemu młodemu zawodnikowi jak najbardziej się należały. Chwilę później po rzucie wolnym wykonywanym przez Waldemara Kozyrę tuż przy linii bocznej i jego dośrodkowaniu w pole karne obrońca jarosławian Michał Puńko wybił piłkę głową tak niefortunnie, że ta znalazła się pod nogami niepilnowanego przed szesnastką Kamila Groborza, a ten strzałem z 17 metrów po raz drugi ucieszył tomaszowskich kibiców ustalając tym samym końcowy rezultat meczu.
Po spotkaniu w Krośnie, gdzie Tomasovia zdobyła bardzo cenny punkt z liderem mieliśmy nadzieję, że będzie to punkt przełomowy, który pozwoli w kolejnych meczach uwierzyć w swoje umiejętności naszym piłkarzom co przełoży się na zwycięstwa w kolejnych spotkaniach ligowych. Bardzo nas cieszy, że nie pomyliliśmy się w swoich oczekiwaniach, choć nie należy popadać w hura optymizm, ponieważ to dopiero początek bardzo trudnej drogi ku utrzymaniu 12 lokaty i zachowania statusu III ligowca i niech nikogo, a przede wszystkim naszych graczy wczorajsze zwycięstwo nie zmyli ich czujności przed kolejnym spotkaniem. Nie mniej bardzo ważny i istotny początek został zrobiony i to po niezłej grze, bo to nie JKS zagrał słabo tylko Tomasovia nie pozwoliła na nic swoim rywalom. Cieszą bramki Kamila Groborza, który miejmy nadzieję nie powiedział w tym temacie jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie, choć na pewno minusem we wczorajszym meczu była jego kolejna już jedenasta żółta kartka i była to kartka z rodzaju tych niepotrzebnych a wręcz głupich.
Już za tydzień kolejny mecz na stadionie przy. Al.Sportowej, a przeciwnikiem Tomasovii będzie Avia Świdnik, która wczoraj pokonała przed własną widownią Podlasie Biała Podlaska 4:1.
Tomasovia – JKS Jarosław 2:0 (0:0)
bramki: Groborz 75′, 90+4′
Tomasovia: Bartoszyk – Żurawski, Joniec, Chwała, Skiba – Smoła (65′ Orzechowski), Groborz, Raczkiewicz (79′ Kozyra), Słotwiński (87′ Konopa), Łeń, – Baran (90+3′ Szuta)
Żółte kartki: Groborz – Jurczak
Sędzia: Radosław Wąsik (główny), Mikołaj Kostrzewa, Piotr Kot (asystenci) – KS Lublin
Widzów: 350