Wczoraj piłkarze Tomasovii rozegrali drugi mecz ligowy tym razem w Rzeszowie, gdzie na stadionie przy ul. Wyspiańskiego mierzyła się z miejscową Resovią.
Podczas wczorajszego spotkania nasi szkoleniowcy Sławomir Kozłowski i Jacek Paszkiewicz w porównaniu z meczem, który Tomasovia rozegrała w niedzielę u siebie z Lewartem nie mógł skorzystać z dwóch podstawowych zawodników Piotra Jońca, a także Arkadiusza Smoły. Mimo tych osłabień nikt nie zamierzał się poddawać wręcz przeciwnie nasza drużyna jechała po punkty.
Początek meczu to spokojna gra obu drużyn tak jakby nawzajem się badały. Pierwsi sygnał do ataku dali gospodarze, kiedy to w 16 minucie wychowanek Tomasovii Tomasz Ciećko obsłużył bardzo dobrym prostopadłym podaniem Przemysława Pyrdka, lecz jego dobre uderzenie wybronił Łukasz Bartoszyk. Chwilę później to „niebiesko-biali” mogli, a nawet powinni objąć prowadzenie. Po znakomitym podaniu Mariusza Ratyny z głębi pola w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Paweł Mazurkiewicz, ale najwyraźniej zaskoczony całą sytuacją nie potrafił niestety jej wykorzystać trafiając w bramkarza. Jak mówi piłkarskie powiedzenie niewykorzystane sytuacje się mszczą, o czym bardzo szybko przekonali się tomaszowianie bo już w 18 minucie. W roli głównej ponownie Tomek Ciećko, który prostopadłym podaniem w pole karne obsłużył tym razem Damiana Rusieckiego, a ten uderzeniem po ziemi pokonał golkipera naszej drużyny. Przewaga w tej części, jak i całym meczu była po stronie Resovii. W 39 minucie drugiego gola zdobył ponownie Damian Rusiecki, jednak tym razem arbiter odgwizdał pozycję spaloną, o co gospodarze po meczu mieli sporo pretensji twierdząc, że gol padł prawidłowo. Tomasovia przycisnęła w samej końcówce tej części w obu przypadkach gola próbował zdobyć Marcin Żurawski. Jednak w 42 i 45 minucie górą był golkiper gospodarzy Marcin Pietryka.
foto: Święty
W drugiej połowie inicjatywa nadał należała do gospodarzy, którzy jednak nie potrafili sobie stworzyć klarownej sytuacji do podwyższenia rezultatu, a jak już stwarzali zagrożenie to brakowało im precyzji przy wykończeniu akcji. Wreszcie w 64 minucie meczu po centrze Piotra Szkolnika najwyżej w szesnastce wyskoczył Tomasz Ciećko, po którego uderzeniu głową Łukasz Bartoszyk dotykając piłkę sprawił, że ta wylądowała na słupku , a dobijający futbolówkę głową Damian Rusiecki znajdował się na pozycji spalonej i gol nie mógł zostać uznany. Gdy boiskowy zegar wskazywał 75 minutę Tomasovia zagroziła bramce Resovii, gdy po centrze w pole karne główkował Krzysztof Zawiślak, lecz nieczysto trafił w piłkę, przez co ułatwioną interwencję miał Marcin Pietryka. Wreszcie i kilkuosobowa grupa kibiców „niebiesko-białych” miała powody do radości. W 85 minucie znakomitym podaniem w pole karne popisał się Damian Szuta wprost pod nogi do wprowadzonego w drugiej połowie Sergii Ivleva, a ten jak na rasowego napastnika przystało uderzeniem po długim rogu doprowadził do wyrównania. Miejscowi zerwali się do rozpaczliwych ataków chcąc zdobyć zwycięskiego gola, lecz ta sztuka, im się nie udała, choć mieli ku temu swoją szansę w trzeciej z doliczonych minut. Wszystko za sprawą Dawida Bieniasza, który oddał bardzo dobry i silny strzał na bramkę, ale równie znakomicie spisał się w swojej „świątyni” Łukasz Bartoszyk odbijając piłkę do boku. Tym samym spotkanie zakończyło się rezultatem remisowym i Tomasovia na trudnym terenie wywalczyła cenny punkt.
Następny mecz Tomasovia zagra już w sobotę na własnym boisku z Motorem Lublin.
Resovia Rzeszów – Tomasovia 1:1 (1:0)
bramki: Rusiecki 16′ – Ivlev 85′
Tomasovia: Bartoszyk- Żurawski, Misztal (79′ Kłos), Chwała, Skiba- Baran, Ratyna (65′ Oznański), Mazurkiewicz, Paskiv (58′ Ivlev), Orzechowski (46′ Szuta) – K. Zawiślak
Żółte kartki: M. Baran – Zawiślak
Sędzia: Artur Szelc (główny), Albin Kijowski, Grzegorz Meier (asystenci) – KS Krosno
Widzów: 450