Trzecie ligowe spotkanie, a drugie na własnym boisku w ramach rozgrywek o mistrzostwo IV ligi mają za sobą piłkarze Tomasovii, którzy w niedzielne popołudnie podejmowali w meczu derbowym Hetmana Zamość.
Faworytem spotkania byli bez wątpienia goście, którzy obok Chełmianki są głównym pretendentem do awansu do III ligi, choć tak naprawdę mecze derbowe rządzą się własnymi prawami i trudno powiedzieć, by ktoś był faworytem. Piłkarze Hetmana przystępowali do meczu z Tomasovią z wielką wolą zwycięstwa, ponieważ jak powiedział szkoleniowiec rywali po meczu ostatnie mecze derbowe kończyły się zwycięstwami Tomasovii i jego zespół chciał to wreszcie przerwać. Nasza drużyna również miała swój cel na ten mecz, a mianowicie zrehabilitować się przed własną widownią za nieszczęsny mecz z Kłosem Chełm. Obie drużyny osiągnęły swoje cele Hetman, bo wyszedł z niedzielnego pojedynku zwycięsko, a „niebiesko-biali” mimo porażki zaprezentowali się o niebo lepiej niż z Kłosem i nie poddali się bez walki.
Mecz rozpoczął się najgorzej jak tylko mógł dla Tomasovii, która już w 6 minucie straciła pierwszego gola. Piłkarze Hetmana mieli rzut wolny blisko bocznej linii pola karnego, którego wykonawcą był Rafał Turczyn i po jego uderzeniu zakotłowało się w polu karnym tomaszowian w końcu golkiper naszego zespołu Zenon Maksymiak wypiąstkował piłkę przed pole karne, ale zrobił to tak, że ta trafiła do Łukasza Kamińskiego, który nie zastanawiając się ani sekundy oddał bardzo ładne uderzenie z woleja, po którym futbolówka wylądowała w opuszczonej przez bramkarza bramce. Piłkarze z Zamościa z prowadzenia cieszyli się raptem pięć minut, kiedy to po kolejnym stałym fragmencie gry tym razem w wykonaniu Tomasovii padł w tym meczu drugi gol. Wszystko za sprawą bardzo dobrego dośrodkowania z rzutu wolnego przez Michała Skibę w pole karne wprost na głowę Ireneusza Barana, a ten, mimo że był tyłem do bramki zdołał skierować piłkę do siatki zamościan. Co jednak z tego skoro trzy minuty później podopieczni trenera Rysaka odzyskali prowadzenie. Damian Otręba wykonywał rzut z autu niemal na wysokości pola karnego Tomasovii piłka po chwili po nie najlepszej interwencji Arkadiusza Smoły wróciła do piłkarza z Zamościa, który zdecydował się na uderzenie z 17 metrów w krótki róg bramki Zenona Maksymiaka i ku zdumieniu wszystkich piłka wylądowała w jego bramce. Niestety to kolejny mecz po spotkaniu z Kłosem Chełm, gdzie nasz golkiper daje sobie strzelić gola w krótki róg, który powinien być przez niego pilnowany.
W 20 minucie piłkarze Hetmana wykonywali kolejny rzut wolny tym razem na wprost bramki naszej drużyny, jednak uderzenie z około 24 metrów Szymona Soleckiego nie znalazło drogi do bramki. Chwilę później Tomasovia zdobyła gola za sprawą Tomasza Kłosa, ale została skrzywdzona, ponieważ arbiter boczny popełnił duży błąd. Wspomniany Tomasza Kłos otrzymał bardzo dobre podanie od Damiana Szuty, po którym znalazł się na czystej pozycji i skierował piłkę do bramki Hetmana, jednak ten gol nie został uznany, ponieważ arbiter boczny zasygnalizował pozycję spaloną. Problem w tym, że tego spalonego w momencie podania Damiana Szuty nie było, bo bliżej swojej bramki był Szymon Solecki. No cóż, na temat obsady sędziowskiej wypowiedzieliśmy się na naszych łamach przed spotkaniem i absolutnie nie zmieniamy zdania. Dla nas jest to po prostu skandal. W 25 minucie groźnie z dystansu uderzał Maciej Markowski, lecz jego uderzenie było zbyt lekkie i w dodatku niecelne. Dobrą okazję na zagrożenie bramce Hetmana tomaszowianie mieli w 29 minucie, kiedy to wykonywali rzut wolny z około 25 metrów, ale piłka po uderzeniu Ireneusza Barana wysoko poszybowała nad bramką zamościan. Gdy boiskowy zegar wskazywał 42 minutę kibice na trybunach domagali się rzutu karnego twierdząc, że zawodnik gości Szymon Solecki dotknął futbolówkę ręką po zagraniu piłki przez Ireneusza Barana, jednak w tej sytuacji arbitrzy mieli rację, ponieważ piłka uderzyła w nogę piłkarza Hetmana. Chwilę później wspomniany Ireneusz Baran nieznacznie się pomylił oddając strzał z dystansu i na tym emocje w pierwszej połowie się zakończyły.
Po przerwie w 47 minucie bardzo dobra akcja Tomasovii zainicjowana przez Volodomyra Chuikova, po której Karol Karólak próbował obsłużyć dobrym podaniem Przemysława Orzechowskiego, lecz tego ostatniego powstrzymał w ostatniej chwili Łukasz Bubeła posyłając futbolówkę na rzut rożny. Trzy minuty później strzał z dystansu oddał Łukasz Kamiński, jednak jedyne co zyskał to rzut rożny po niepotrzebnej interwencji bramkarza Tomasovii, ponieważ piłka nie zmierzała w światło bramki. W 53 minucie nasi piłkarze mieli znakomitą okazję do wyrównania po tym, jak futbolówkę w pole karne dośrodkował Michał Skiba tam Tomasz Kłos przedłużył podanie głową do niepilnowanego Ireneusza Barana, który mając przed sobą tylko bramkarza niestety zbyt długo zwlekał ze strzałem i zamojscy piłkarze zdołali wrócić i zablokować uderzenie, a dokładniej uczynił to Bartłomiej Mazur. Piłkarze z Zamościa nie pozostawali dłużni i w 55 minucie przeprowadzili akcję, po której bardzo bliski zdobycia trzeciego gola dla Hetmana był Oleksiy Rodevych, jednak niestety dla niego piłka nie trafiła do bramki Tomasovii. Równie znakomitą okazję zamojscy gracze mieli w 59 minucie, kiedy to piłkę w pole karne z lewego skrzydła dośrodkował Dawid Daszkiewicz wprost na głowę Damiana Otręby, ale ten fatalnie przestrzelił. Odpowiedź Tomasovii nastąpiła w 62 minucie, gdy w pole karne Hetmana przedarł się Damian Szuta i zagrał piłkę spod końcowej linii boiska na 11 metr do któregoś ze swoich kolegów, lecz problem w tym, że poza osamotnionym Przemysławem Orzechowskim nikogo więcej w polu karnym z piłkarzy Tomasovii nie było. Siedem minut później Nazar Melnychuk dośrodkował piłkę w pole karne z rzutu wolnego na głowę Wojciecha Gęborysa ten przedłużył ją do Damiana Szuty, jednak interwencja golkipera gości Patryka Kierepki uniemożliwiła naszemu zawodnikowi oddanie strzału z najbliższej odległości. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później piłkarze Hetmana mieli rzut karny, po tym, jak Rafał Turczyn zagrał z prawego skrzydła piłkę do wbiegającego w pole karne Antona Lutsyka, a ten został wycięty przez Damiana Misztala.
Jedenastkę pewnie wykorzystał Oleksiy Rodevych, który tym samym zdobył swojego czwartego gola w całych rozgrywkach. W tym momencie sytuacja Tomasovii stała się nie do pozazdroszczenia, lecz nikt nie zamierzał kapitulować dlatego nasi piłkarze walczyli do końca o korzystny wynik. Gdy boiskowy zegar wskazywał 77 minutę na silny strzał z dystansu zdecydował się Hubert Czady, ale na posterunku był Zenon Maksymiak, który przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 81 minucie piłkarze Tomasovii zdobyli drugiego gola, lecz tak jak w pierwszej połowie, tak i teraz nie został on uznany, ponieważ arbiter boczny zasygnalizował pozycję spaloną, po tym, jak Nazar Melnychuk zagrał bardzo dobrą piłkę za obrońcę do Ireneusza Barana, a ten uderzeniem w długi róg trafił do siatki zamościan. Jest to kolejna bardzo kontrowersyjna decyzja arbitrów w tym meczu, którzy byli najsłabszymi aktorami niedzielnego widowiska, ale za to winę ponoszą osoby, które taką, a nie inną trójkę wyznaczyli do prowadzenia derbów.
My naprawdę nie wymagamy od arbitrów cudów, bo to tylko słaba IV liga ze słabymi jak widać sędziami i pomyłki będą się zdarzać zawsze, ale w trzech meczach z udziałem Tomasovii było więcej pomyłek, które mogły mieć wpływ na końcowy rezultat, bo nikt nie wie jak potoczyłby się mecz, gdyby uznany był, chociażby gol na 2:2, czy gdyby była powtórka karnego w meczu z Kłosem Chełm niż przez cały poprzedni sezon w III lidze lubelsko-podkarpackiej. Nawet kibice Hetmana, z którymi mieliśmy okazję rozmawiać po meczu twierdzili, że nie było spalonego, więc skoro tak twierdzą nawet kibice rywali, którzy siedzieli akurat w linii akcji to coś w tym musi być. W 90 minucie goście mieli jeszcze jedną wyborną okazję do zdobycia gola, kiedy to niepilnowany w polu karnym Błażej Omański miał przed sobą tylko Zenona Maksymiaka, lecz po jego uderzeniu futbolówka trafiła tylko w boczną siatkę. Nasi piłkarze walczyli dzielnie do końca, za co spotkała ich nagroda w doliczonym czasie gry, gdy piłkę ręką w polu karnym zagrał Szymon Solecki i arbiter spotkania odgwizdał jedenastkę. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Nazar Melnychuk, jednak był to gol tylko na otarcie łez i zmniejszenie rozmiarów porażki.
***
Tomasovia – Hetman Zamość 2:3 (1:2)
bramki: Baran 11′, Melnyczuk 90+2′ (karny) – Kamiński 6′, Otręba 14′, Rodevych 70′ (karny)
Tomasovia: Maksymiak – Misztal, Czujkow (60′ Staszczak), Smoła, Skiba, Karólak, Szuta, Baran, Melnyczyuk, Orzechowski (72′ Lasota), Kłos (62′ Gęborys)
Żółte kartki: Kłos, Misztal, Karólak, Szuta – Turczyn, Markowski, Kamiński
Sędziował: Paweł Tucki (główny), Jarosław Jasina, Piotr Lipczuk (asystenci) – OKS Zamość
Widzów: 800
{fcomment}