W ramach XXIV kolejki spotkań o mistrzostwo IV ligi lubelskiej piłkarze Tomasovii udali się w daleką podróż do Kocka, gdzie czekał ich pojedynek z miejscowym Polesiem. Mimo że faworytem pojedynku byli tomaszowianie mecz po emocjonującej szczególnie końcówce, zakończył się rezultatem remisowym.
Tomaszowianie od pierwszego gwizdka zaatakowali bramkę gospodarzy i już w 2 minucie mieli doskonałą sytuację do objęcia prowadzenia, jednak Krzysztof Zawiślak z 5 metrów oddał uderzenie wprost w ręce golkipera drużyny z Kocka. Pięć minut później po wyrzucie z autu przez Karola Karólaka w pole karne rywali i interwencji obrońcy miejscowych futbolówka dotarła na 16 metr do Marcina Żurawskiego, który w dogodnej okazji oddał strzał, tyle że niecelny. Pierwsza połowa nie była porywającym widowiskiem. Być może miała na to wpływ pogoda, która podczas niedzielnego popołudnia płatała różne figle nad stadionem w Kocku, przez co oba zespoły, potrzebowały czasu, by do niej przywyknąć. Wprawdzie optyczna przewaga należała do piłkarzy Tomasovii, jednak niewiele z tego wynikało. Na domiar złego to piłkarze Polesia jako pierwsi wyszli na prowadzenie. W 18 minucie Arkadiusz Smoła sfaulował w odległości 22 metrów na wprost bramki Dominika Kulę, a skutecznym egzekutorem tego stałego fragmentu gry okazał się Grzegorz Misiarz.
Miejscowi kibice z prowadzenia swojej drużyny cieszyli się raptem 7 minut, ponieważ w 25 minucie w polu karnym Polesia Krzysztof Zawiślak został „wycięty” przez Macieja Skrzypka więc arbitrowi, nie pozostało nic, jak tylko odgwizdać rzut karny. Piłkę na „wapnie” ustawił sobie Karol Karólak, jednak jego uderzenie w środek bramki obronił Marcin Makowski, lecz przy dobitce był już bezradny. Gdy zegarki wskazywały 29 minutę, zakotłowało się w polu karnym gospodarzy po wrzutce Karola Karólaka i nie najlepszej interwencji bramkarza miejscowych, ale piłkę zmierzającą do bramki po uderzeniu Przemysława Orzechowskiego wybił Patryk Mitura, a po chwili uderzenie Damiana Szuty okazało się bardzo niecelne. I to by było na tyle, jeśli chodzi o emocje w pierwszej połowie.
.
Druga połowa rozpoczęła się od sytuacji Powiślaka, podczas której faulowany przez Piotra Karwana był Dominik Kula. Początkowo arbiter wskazał na punkt oznaczający rzut karny, ale po chwili zdecydował, że faul był jednak przed samą linią pola karnego na wprost bramki Tomasovii. Egzekutorem rzutu wolnego był Piotr Struski, lecz na szczęście nie trafił on w światło tomaszowskiej bramki. Jak należy wykonywać rzuty wolne, pokazał po drugiej stronie boiska Michał Skiba, który oddał ładne uderzenie z około 23 metrów, po którym futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do bramki Polesia. Przez kolejne długie minuty niewiele się na murawie działo dominowała głównie walka w środkowej części boiska. Piłkarze Tomasovii kontrolowali przebieg meczu i niewiele wskazywało, że w tym meczu mogą pojawić się emocje. Tak było do 74 minuty, kiedy to Marcin Żurawski „wykosił” w polu karnym Dominika Kulę i arbiter odgwizdał rzut karny tym razem dla Polesia pewnie wykorzystany przez Grzegorza Misiarza.
Od tego momentu oba zespoły poszły na wymianę ciosów, przez co zmarznięci na trybunach kibice nie mieli powodów do nudów. Już minutę po wyrównującym golu dobrą okazję mieli „niebiesko-biali”, po tym, jak Karol Karólak posłał długą piłkę w pole karne wprost na głowę Łukasza Mruka, lecz niestety piłka po jego uderzeniu nie znalazła drogi do bramki rywali. W odpowiedzi groźnie w 78 minucie zrobiło się pod bramką Tomasovii, kiedy to Arkadiusz Adamczuk z dziecinną łatwością zbiegł z prawego skrzydła w pole karne,gdzie chciał wyłożyć piłkę do będącego w nim Dominika Kuli, jednak finalne podanie okazało się na szczęście niedokładne. Chwilę później akcja podopiecznych trenera Sadowskiego, podczas której Tomasz Kłos zagrywa piłkę do Nazara Melnychuka, a ten uderza silnie, lecz niestety futbolówka zatrzymuje się na spojeniu słupka i poprzeczki, a nie w bramce Kocka. Swojego szczęścia szukał również Karol Karólak, który oddał groźny tyle tylko, że niecelny strzał.
O dużym szczęściu mogli mówić tomaszowianie w 86 minucie. Dominik Kula zgrał piłkę głową do Arkadiusza Adamczuka, który mając przed sobą tylko Patryka Rojka, próbował go jeszcze kiwać, lecz nasz golkiper zdołał wyłuskać futbolówkę spod nóg zawodnika Polesia. Równie groźnie pod bramką Tomasovii było w 89 minucie. Wtedy to Paweł Staszczak stracił piłkę w okolicach środka boiska po wślizgu wykonanym przez Grzegorza Misiarza, która dotarła pod nogi Jacka Cybula, a ten zdecydował się na indywidualną akcję, po której oddał uderzenie z 18 metrów, lecz na szczęście futbolówka po tym uderzeniu trafiła tylko w słupek bramki Patryka Rojka. Arbiter przedłużył spotkanie o 5 minut i w trzeciej z doliczonych minut piłkę stracił Karol Karólak, a następnie poszła kontra Polesia, po której Jacek Cybul wyłożył futbolówkę Dominikowi Kuli, który jednak został zablokowany przy uderzeniu przez Arkadiusza Smołę. Ostatnie dwie minuty należały do Tomasovii, która miała tzw. piłkę meczową. W 94 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Michała Skibę groźnie główkował Arkadiusz Smoła, ale niestety piłka minęła bramkę. Natomiast tuż przed końcowym gwizdkiem po wyrzucie piłki z autu przez Karola Karólaka ta trafia ostatecznie przed pole karne do Ireneusza Barana, po którego uderzeniu z 16 metrów gospodarzy przed porażką ratuje słupek. Ostatecznie mecz zakończył się remisem.
Po wczorajszym spotkaniu piłkarze Tomasovii zajmują czwartą pozycję w ligowej tabeli. W najbliższą sobotę nasz zespół rozegra po raz kolejny mecz wyjazdowy tym razem w Kraśniku Fabrycznym, gdzie ich rywalem będzie piąta w tabeli Stal. Ten mecz rozpocznie się o godz. 16:00.
************
Polesie Kock – Tomasovia 2:2 (1:1)
bramki: Misiarz 18′, 74′ – Karólak 25′, Skiba 55′
Tomasovia: Rojek –Żurawski, Karwan, Smoła, Skiba, Szuta (46′ Melnychuk), Staszczak (90′ Iwanicki), Karólak, Orzechowski (46′ Baran), Mruk, Zawiślak (70′ Kłos)
Żółte kartki: Struski – Szuta, Żurawski
Sędziowie: Przemysław Wróbel (główny), Artur Krasowski, Patryk Zielant (asystenci) – OKS Biała Podlaska
Widzów: 150