[the_ad_group id="53"]

Bolesny cios w doliczonym czasie gry. Tomasovia – Orlęta Radzyń Podlaski 1:2

Wczoraj na stadionie OSiR w Tomaszowie Lubelskim rozegrany został półfinał Pucharu Polski na szczeblu województwa lubelskiego pomiędzy Tomasovią a Orlętami Radzyń Podlaski. Tomaszowianie postawili twarde warunki gry wyżej notowanemu rywalowi, który ostatecznie wyszedł zwycięsko z wczorajszej potyczki , jednak podopieczni trenera Sadowskiego mają czego żałować, bo mimo wszystko mieli swoje okazje, których nie wykorzystali m.in. rzut karny, który być może przesądziłby o losach całego spotkania.

 

Nasza drużyna we wczorajszym pojedynku z różnych powodów zagrała bez kilku piłkarzy m.in. bez Karola Karólaka, który musiał odbyć przymusową karę za nadmiar żółtych kartek, jednak nikt nie zamierzał poddawać się bez walki. Od pierwszego gwizdka arbitra zarysowała się przewaga Orląt, którzy już w 11 minucie objęli prowadzenie. Wszystko za sprawą dobrej akcji w wykonaniu Piotra Zmorzyńskiego, który przedarł się z lewej strony w pole karne, gdzie zdaniem arbitra został sfaulowany przez Pawła Piątkowskiego i tym samym goście otrzymali rzut karny. Rafał Borysiuk nie zwykł marnować takich okazji i pewnym uderzeniem zmusił do kapitulacji Patryka Rojka. Radość przyjezdnych z prowadzenia trwała raptem minutę. Wtedy to fatalny w skutkach błąd przy wyprowadzaniu akcji sprzed własnego pola karnego popełnił Adrian Zarzecki, który zagrał piłkę wprost pod nogi Damiana Szuty, a ten zagrał bardzo dobrą piłkę do Krzysztofa Zawiślaka, który sprytnym uderzeniem doprowadził do remisu.

 

W 15 minucie tomaszowianie mogli mówić o sporym szczęściu, po tym, jak z rzutu wolnego przymierzył Rafał Borysiuk, ale na szczęście piłka trafiła tylko w słupek bramki. Dwie minuty później groźnie było pod bramką Orląt, ponieważ Ireneusz Baran wstrzelił z prawego skrzydła futbolówkę wzdłuż pola karnego, gdzie piłka dotarła do Krzysztofa Zawiślaka, lecz jego uderzenie zostało niestety zablokowane przez obrońcę. Dobre uderzenie z 18 metrów oddał w 23 minucie Łukasz Mruk, ale zbyt lekkie i w środek bramki, gdzie był golkiper drużyny z Radzynia Podlaskiego Adrian Wójcicki. Podopieczni trenera Sadowskiego w 31 minucie przeprowadzili bardzo dobrą akcję, po której Damian Szuta pod końcową linią boiska wyłuskał futbolówkę spod nóg Mateusza Konaszewskiego, ale próba dogrania piłki do Krzysztofa Zawiślaka została zablokowana przez Adriana Zarzeckiego. W odpowiedzi w 40 minucie Krystian Puton zagrał piłkę w polu karnym do Damiana Iwańczuka, ale ten będąc tyłem do bramki i naciskany przez naszych defensorów nie był w stanie przyjąć sobie piłki, by oddać uderzenie. Rezultatem remisowym zakończyła się pierwsza połowa.

 

 

Druga połowa rozpoczęła się od znakomitej kontry zespołu Tomasovii w 50 minucie, po której Ireneusz Baran zagrał znakomitą piłkę do Nazara Melnychuka ten niepilnowany, pobiegł z piłką w pole karne, gdzie próbował dograć ją właśnie do Ireneusza Barana, ale uczynił to niedokładnie i akcja spaliła na panewce. W 60 minucie piłkę wzdłuż tomaszowskiej bramki zagrał Piotr Zmorzyński, ale zamykający akcję Krystian Pawlina nie sięgnął piłki. Pięć minut później zaskakujący strzał z dystansu oddał Patryk Szymala, jednak na szczęście ta próba okazała się bardzo niecelna. Gdy boiskowy zegar wskazywał 70 minutę bardzo groźnie w polu karnym, uderzył Krystian Puton, ale jego strzał w krótki róg bramki wybronił Patryk Rojek. Wreszcie w 74 minucie tomaszowianie mieli znakomitą okazję do objęcia prowadzenia, po tym, jak Michał Skiba wrzucił piłkę w pole karne do Nazara Melnychuka, który przy interwencji Adriana Wójcickiego został odepchnięty i nadepnięty na nogę i ku zaskoczeniu wielu arbiter podyktował rzut karny.

 

 

Egzekutorem „jedenastki” był Marcin Żurawski, jednak piłka po jego uderzeniu ku rozpaczy tomaszowskich kibiców trafiła tylko w słupek bramki. Piłkarze Tomasovii mieli jeszcze jedną znakomitą szansę, by rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść w 90 minucie, kiedy to po zagraniu Nazara Melnychuka w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Krzysztof Zawiślak, lecz fatalnie przestrzelił. Piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, o czym boleśnie, przekonali się wczoraj nasi piłkarze, jak i publiczność. W drugiej z doliczonych minut piłkarze Orląt przeprowadzili akcję, po której Patryk Szymala zagrał w polu karnym piłkę wzdłuż bramki, a zupełnie niepilnowany Karol Kalita nie miał najmniejszych problemów, by zadać decydujący cios. Tym samym to podopieczni trenera Damiana Panka awansowali do finału, gdzie ich rywalem będzie Chełmianka Chełm, która wyraźnie ma patent na Motor Lublin. Tym razem lider IV ligi lubelskiej pokonał u siebie lublinian 4:2.

 

 

*****

 

TomasoviaOrlęta Radzyń Podlaski 1:2 (1:1)

bramki: Zawiślak 12′ – Borysiuk 11′ karny, Kalita 90′

 

Tomasovia: Rojek – Żurawski, Piątkowski, Karwan, Skiba, Staszczak, Mielniczuk, Szuta (62′ Orzechowski), Mruk (39′ Śrótwa), Baran, Zawiślak

 

Żółte kartki: Orzechowski – Zarzecki, Wójcicki

 

Sędziowie: Radosław Wąsik (główny), Michał Pastusiak, Mariusz Grzelak (asystenci) – KS Lublin

 

Widzów: 350